Moje życie z godziny na godzinę zmieniło się o 180 stopni. Ciągle zastanawiam się jak dalej żyć, Próbuję sobie radzić jakoś z tą sytuacją, ale gdyby nie dzieci, to nie wiem co by było. Zdarzają się takie dni, w które nie ma siły wyjść rano z łóżka, ale są dzieci, którymi trzeba się zająć. Przecież niczemu nie są Przeczytaj tekst utworu, zwracając uwagę na archaizmy. Serce roście patrząc na te czasy!Mało przedtym gołe były lasy,Śnieg na ziemi wysszej łokcia leżał,A po rzekach wóz nacięższy zbieżał.Teraz drzewa liście na się wzięły, Polne łąki pięknie zakwitnęły; Lody zeszły, a po czystej wodzie Idą statki i ciosane łodzie. Tłumaczenia w kontekście hasła "że nie daje sobie" z polskiego na niemiecki od Reverso Context: Obawiam się, że nie daje sobie rady. Tłumaczenie Context Korektor Synonimy Koniugacja Koniugacja Documents Słownik Collaborative Dictionary Gramatyka Expressio Reverso Corporate Zostaję z Nim, rozumiem Jego chorobę, nie zamierzam z nią walczyć, kiedy pije czekam, aż skończy. Nie wymawiam mu jego picia, powtarzam jedynie jak "zdarta płyta" że powinien się leczyć, bo nie daje sobie rady z piciem. To mój mąż, kocham Go, żal mi Go, ale wyczerpałam już wszystkie sposoby i możliwości, aby przestał pić. Krótko mówiąc, żyje tak, jak gdyby inne myślenie, inne przekonania, inny smak, różnice pomiędzy nim, a partnerem były czymś niestosownym i niebezpiecznym wywołującym lęk przed utratą. Człowiek rozkwita, żyjąc życiem partnera, ze świadomością miłości pełnej poświęcenia, nie licząc się z własnymi potrzebami. Odruchy życia. Jednocześnie odnoszę wrażenie, że chce Pani od razu świetnie radzić sobie ze wszystkim. Studiami, opieką nad rodziną, pracą, samodzielnością A kiedy Pani organizm wysyła sygnał: "Pozwól mi odpocząć", ignoruje go Pani, nie dając sobie prawa do bezradności, bezsilności czy przeżywania słabości. Chodzi o rzecz następującą: ktoś, kto jest w depresji, niekoniecznie mówiąc to wprost, przekazuje Ci komunikat: "Jestem słaby, bezradny, nie radzę sobie sam z życiem. Proszę, pomóż mi". Spontaniczną reakcją w takiej sytuacji jest chęć pomocy. Im bardziej kochasz drugą osobę, tym Twoja gotowość do pomocy będzie większa. Czy istnieje lekarstwo na samotność? Spotkałam w swym życiu ludzi samotnych, którzy samotnie wcale się nie czuli, spotkałam i takich, którzy w otoczeniu rodziny i przyjaciół cierpieli z WPHUB. Unicorn. | 08.02.2023 20:22. Arkadiusz Tańcula wspomina Mateusza Murańskiego: "Mówił mi, że nie daje sobie rady z hejtem. Cała Polska patrzyła na nasz konflikt". 123. Arkadiusz Po 48h hospitalizacji kot został wypuszczony do domu, bo zaczął sie robic agresywny (nigdy nie był), wiec stwierdzono, ze lepiej mu bedzie w domu - ale po dobie w domu mu się pogorszyło, odmawiał jedzenia i nie było jak mu dac antybiotyków i kot z objawami odwodnienia i gorączki nastepnego dnia trafił do innej kliniki na kroplówkę J9hjn. Nie pije od pięciu miesięcy,o ile z alkoholem daje sobie radę, to w życiu rodzinnym już coraz gorzej. Boję się że to mnie w końcu przerośnie. Gdzie szukać pomocy? Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. Witaj na forum , napisz więcej o sobie Marcin .. o rodzinie także. Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. Witaj,jestem Marta jak do tej pory sobie pomagałeś? Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. Witaj na forum Ukończyłeś jakąś terapię, czy tylko zakręciłeś butelkę ? Gratuluję Ci pięciu miesięcy. Jestem Darek alkoholik Podróż na tysiąc mil zawsze zaczyna się od pierwszego kroku... Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. Alkohol był stałym elementem mojego widziałem problemu w moim piciu,pilnowałem pracy w domu niczego nie brakuje. Żona tylko od czasu do czasu zwracała uwagę że przesadzam. Spływało to po mnie jak po przysłowiowej kaczce. Dopiero problem mojego dziecka z używkami różnego rodzaju i moja niemoc z pomocą mu z tym problemem popchneła mnie do decyzji wyeliminowaniu alkoholu z mojego życia Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. Pomógł mi kolega który walczy z nałogiem od ponad roku. I uswiadomienie sobie że problemy moiego dziecka z alkocholem. To w dużej mierze moja wina. Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. Jak sobie radzisz nie pijąc? korzystasz z terapii , terapeuty?..Alkoholizm to choroba ,która dotyka całą rodzinę. Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. Tsu Marcin Ja też 44 Alkoholik. W końcu bez złudzeń co do tego. jestem tylko przechodniem na tle wybranego miasta mam papierosy i drobne i dziurę w kieszeni płaszcza Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. Jak narazie z nie piciem całkiem dobrze mi idzie. Ale nie wiem czy dam radę w tym trwać. Ciężko mi na co dzień w relacjach rodzinnych. Mocne huśtawki nastrojów. Ze skrajności w skrajność poważnie myślę o jakiejś grupie wsparcia,terapii. Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. Gdy piłem byłem dobry dla wsystkich. Dla żony bo chciałem żeby przymykała oko na dwa piwka lub 100 gram co dzień, na soboty z utratą pamięci. Dla dzieci które wykorzystywały ojca na lekkim cyku. Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. Mariusz zacznij działać i szukać wsparcia w terapii , u terapeuty i na mittingach jest cieżki i bardzo ważny w trzewieniu, szkoda byłoby tego czasu ,który już masz za obwiniaj sie za dziecko , tu nie ma winnych , nie miałeś wpyływu na siebie za bardzo a co dopiero za syna..znam to z Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. Witaj Marcin Udanie się po wsparcie, kontakt z innymi niepijącymi, zmiana schematów, praca nad emocjami, dużo tego, ale możliwe do realizacji. Jestem Monika alkoliczka. Nie próbuj przeskakiwać schodów, kto ma długą drogę przed sobą, nie biegnie - Paula Modersohn-Becker (,,,) nie nauki...czujesz, że to nie tak - Przyjaciel Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. Marcin ja Ciebie rozumiem, tylko Ty trzeźwy i robiący coś ze swym problemem alkoholowym możesz wytrącić synowi z ręki ewentualny argument, który wpędzać Cię może w poczucie winy z powodu jego picia. Gdyby uzasadniał swoje picie Twoim - mógłbyś spokojnie powiedzieć: ale ja zacząłem działać. Mój dobry kumpel z AA czasem straszy syna na wesoło, że jakby co - będzie musiał chodzić na mitingi z ojcem, więc niech się pilnuje z alkoholem. Myślę, że nie pozostaje Ci nic innego, jak dać "dobry przykład", by odsunąć od siebie poczucie winy. Wszak przysłowie ludowe: "jaka woda - taki młyn, jaki ojciec - taki syn",. nie działa w takich przypadkach na każdego na ojca optymistycznie, tak samo jak niepodważalny fakt, iż rodzic jest jednak jakimś dla dziecka wzorcem. Nie podbudowuj się swoją dobrocią dla innych w domu w czasie swego picia, bo miałeś w tym swój interes. Kupowałeś sobie u nich przyzwolenie na picie. Jestem alkoholikiem - witaj, czytaj, pisz i działaj w realu - terapia albo mitingi. Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. Ostatnia edycja: przez andrzejej. Marcin Dziś nie piję, dlatego właśnie dziś robię dla siebie coś, za co podziękuję sobie w przyszłości. Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. Nie próbuje w żaden sposób podbudowywać się moją dobrocią wobec innych,podczas mojego picia. Do czego zmierzam kiedyś byłem miły dla bliskich bo miałem w tym interes. Teraz gdy nie pije trochę przestaję mi zależeć. Coraz rzadziej przygotowuje kolacje obiad czy niedzielne śniadanie co pewnie było wynikiem moralnych kaców. Wspólne szwendanie się po galeriach aprobata wszystkich wyborów drugiej połowy. Długie rozmowy przy butelce wina. Teraz mamy dużo mniej kolegów znajomych. Robię się zgorzkniały, żona mówi niby że woli ten stan ale daje mi do zrozumienia że jastem ciężki lekko mówiąc. Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. Marcin konieczne jest fachowe wsparcie , zmiana relacji w rodzinie to mozolna praca , nie wiem czy Twoja żona Cie wspiera ? czy żąda trzezwości sama pozostając tą samą gdy piłeś..terapeuta dla Ciebie, psycholog dla żony też byłby pomocny zrozumieć zmiany w rodzinie bo to nie jest proste i w rodzinie dysfunkcjnej jest bardzo pogmatwane we wszystkim .Ale Twoja trzeżwość dla Ciebie to gdyż Ty możesz być tym poczatkiem dobrych zmian w Twojej rodzinie. Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. Chyba sam niepostrzeżenie zasiałem w sobie ziarno niepewności. Nie wiem czy mogę tu pisać takie rzeczy? Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. Dlatego tu jestem fizycznie nie wlewam w siebie alkoholu,ale w mojej głowie myślach jest coraz częściej. O wiele częściej niż chociażby trzy miesiące wstecz Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. Marcin tu na forum jesteś zupełnie anonimowy , wszyscy tu jesteśmy z bardzo podobnymi problemami/ sądzę ze nie musisz się niczego masz na myśli pisząc o swojej niepewności? Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. Wiem że to dobrze dla mnie i dla moich bliskich że nie pije. Tylko się boję że zaczynam im fundować jakiś kolejny stan w którym to ja się dobrze czuje a oni nie koniecznie. Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. To egoizm przeze mnie przemawia. Teraz wolny czas który kiedyś spędzałem na piciu i rozmowach z kolegami, zmieniłem na pasie które były na drugim planie. Ale wraz to są moje pasje i przez nie zaniedbuje bliskich. Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. Hej, jestem Dawid alkoholik.. mamy podobny staz nie picia bo mi niedawno minelo tez 5 miesiecy. Ja jestem sam ale tez mam ciezki okres, pomagaja mi mityngi i program AA. Pomagaja rowniez rozne publikacje na yt o alkoholizmie i lektury, latwiej zrozumiec siebie. Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. Jeśli chodzi o moją niepewność to nie to czy dobrze robię próbując nie pić, tylko czy robię to w dobry sposób ,myślę że nie najlepszy. Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. Witaj Marcinie na forum Jestem alkoholikiem ,który też doświadczył nie najlepszych sposobów trzeźwienia. Samo nie picie ,to jeszcze nie to zeby zmienić stare schematy potrzebowałem terapii,mityngów AA,spotkań i wysłuchania doświadczeń drugiego alkoholika. To jest czasie picia utraciłem wiele stref mojego życia w życiu rodzinnym. Po to żeby je odzyskać ,potrzebowałem czasu,dużo da się tego odzyskać tylko nie było potrzeba moich realnych jak zacząłem pracować nad sobą,nie oczekując nic w zamian,zacząłem pomalutku dostrzegać ,że idę w dobrym kierunku. Pozdrawiam i życzę mądrego wyboru dalszej trzeźwej drogi Jurek alkoholik. Pomagając sobie pomagasz innym. Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. Cześć Jurek coraz bardziej uświadamiam sobie że sam nie dam rady naprawiać czegoś przy okazji czegoś nie psując Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. Bardzo dobrze,że sobie że to dobry czas na realne działanie. Masz jakiś plan na siebie ? Pomagając sobie pomagasz innym. Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. Szczerze nie bardzo. Jest w moim mieście klub AA ale nie wiem czy chcę tu u siebie szukać pomocy. To dosyć mała społeczność na pewno wiele znajomych twarzy. Ciężko by mi było się przed nimi otworzyć Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. . alkoholik. "Chętnych los poprowadzi, niechętnych wlecze"- Seneka Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. Cześć Marcin Z tego co czytam nie pijesz 5 miesięcy ale nie doczytałam się czy cokolwiek robisz w kierunku by sie nie napić za jakiś czas. Bo o to w tym wszystkim chodzi żeby nie pić tylko dziś i żeby tych dni było jak najwięcej. Chodzi też o to żeby nie pijąc czuć się dobrze, mieć dobry humor, być dyspozycyjnym i rozmownym. Do tego potrzebna jest wiedza i drugi Alkoholik. Wsio podane, gotowiec, tylko iść do specjalisty lub/i na miting. Mieszkam a małym miasteczku i w nim chodzę na mitingi i na grupę wsparcia. Nie wstydzę się, wstydziłam się jak piłam. Nie boję sie plotek o mnie bo mnie nie dotyczą, więc czuję się czysta i wolna od zarzutów. To można osiągnąć dzięki własnej pracy, zrozumienia, rozmów z tymi, którzy mają taki sam problem jak Twój. w tych rozmowach dowiesz sie jak inni sobie radzili. Teraz obniżony nastrój, apatia, milczenie to dość normalne. To minie ale nie samo. Trzeba temu pomóc Słowo raz wypuszczone nigdy nie powróci. Emilka Alkoholiczka Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. Cześć szekla. Nie robię nic by nie napić się w przyszłości, dlatego tu jestem. Nie składam deklaracji wobec siebie niczego sobie nie obiecuje bo wiele razy zawiodłem siebie i moich bliskich. Bardziej boję się utraty tego czasu bez alkoholu niż samego napicia się. Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. Powtarzam się jest mi dobrze z moim niepiciem. Chcę jeszcze żeby ludzie w około mnie dobrze się czuli. Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. Najpierw ugruntuj tę radośc w sobie a potem zajmij się otoczeniem. Niezmienne jest tylko to, czego zmienić nie chcemy Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się, aby dołączyć do konwersacji. Witam! Mam 19 lat i jestem uczniem 3 klasy technikum. Kiedyś w swoim życiu doświadczyłem alkoholizmu w rodzinie. Był to krótki okres kiedy miałem 11 lat ale to pociągnęło za sobą różnorakie konsekwencje. Ze względu na problemy finansowe i brak wyjścia z sytuacji mój tata zaczął szukać rozwiązania w alkoholu. Potem zapisał się do AA i udało mu się zwalczyć nałóg. Wiadomo, że przez to nasza relacja już nigdy nie będzie taka jak była. W dzieciństwie słyszałem co pamiętam jak ojciec "zabije mnie i matkę", pamiętam do dziś tę sytuację i emocje, smutek i lęk z nią związane. 4 lata temu dowiedziałem się, że będziemy się przeprowadzać i przez to się załamałem. Zamknąłem się w sobie, nie nawiązywałem nowych relacji, nigdy nie miałem dziewczyny. Sytuacja finansowa sprawiła, że samemu zarabiałem na moje potrzeby i na przykład samemu kupowałem sobie ubrania. Pozytywnym aspektem tego było nabycie doświadczenia zawodowego, pracując w fast foodzie. Obecnie moje problemy skupiają się na na tym, że niezbyt odnajduję się w relacjach z innymi. Szczególnie boli mnie fakt, że nigdy nie miałem dziewczyny. Nie jestem przekonany co do mojej przyszłości, nie wiem co będę w życiu robił. Jak się w coś angażuję to robię to przez jakiś czas i jak się pojawiają przeszkody to porzucam to zadanie. Gdy jestem zły na siebie, ponieważ nie zrobiłem tego co sobie zaplanowałem, narzekam na życie i obwiniam o wszystko rodziców i moje pochodzenie lub uciekam od problemu. Ucieczka od problemu polega generalnie na odcięciu się od problemu i grze w jakąś grę komputerową, nałogowym oglądaniu bezwartościowych filmów na YT, bądź też masturbacji i przebywaniu na portalu erotycznym. Z tym ostatnim jest największy problem, ponieważ gdy zastosuje taką ucieczkę i spędzę na takim portalu parę godzin a podczas kwarantanny zdarzało się i dni (całych dni spędzonych tylko tam) to odczuwam potem ogromne poczucie winy i smutek, który rujnuje moje kolejne dni. Czasem też formą tej ucieczki jest narzekanie, potrafię parę godzin dziennie narzekać i użalać się nad sobą. Okres kwarantanny w większości był dla mnie zmarnowanym czasem, generalnie z mojej winy. Nie wykorzystywałem go w pełni, choć też nie mogę powiedzieć, że nie miał sensu. Przebyłem więcej z samym sobą i zrozumiałem siebie w większym stopniu niż na jakim to było wcześniej. Podczas zamknięcia w domu zacząłem się uczyć gry na gitarze po 30 min dziennie. Były momenty w których zamierzałem rzucić to hobby lecz przemogłem się i walczyłem by być w tym coraz lepszy. Teraz niestety nastąpił kryzys, by wejść na kolejny wyższy poziom gry na gitarze trzeba włożyć większy wysiłek a ja mam przed tym opory psychiczne i tego unikam. Podobnie też było kiedy zacząłem chodzić na siłownię na początku ubiegłego roku. Gdy zacząłem moim celem było zrzucenie wagi co siłą woli udało mi się (w tamtym okresie też zaprzestałem masturbacji co w moim odczuciu pomogło mi w osiągnięciu tego celu). Lecz tak samo w przypadku siłowni nie robiłem tego na czym mi zależało, wybierałem łatwiejsze drogi, zamiast uczyć się wykonywania poprawnej techniki ćwiczeń to wykonywałem wszystko byle jak przez co nabawiłem się drobnych kontuzji, co potem odrzuciło mnie od siłowni. Wiem, że problem jest we mnie i przez niego nie osiągnę w moim życiu istotnych dla mnie celów. Moi rodzice też są starsi ode mnie co też mnie smuci, że do końca nie rozumieją rzeczy, które mnie interesują. Boli mnie też fakt jak pomyślę, że nie miałem takiej młodości jak moi rówieśnicy. Podczas gdy oni chodzili na imprezy czy też wiedli ciekawe życie ja stosowałem uniki od rzeczywistości do rzeczywistości wirtualnej (bezczynnie grając w gry i oglądając filmy na yt). Mam tak, że jak gram w jakąś grę to nie odczuwam z niej radości, nie traktuję jej jako rozrywkę i po prostu gram albo oglądam film bez uwagi byle się odciąć od rzeczywistości. Apropo porzucania moich zajęć to widoczne to jest w wielu dziedzinach życia (zakupiłem sobie aparat by robić zdjęcia lecz potem się zniechęciłem, zakupiłem domenę pod bloga lecz nawet go nie dokończyłem i się zniechęciłem, uczyłem się programowania i po napotkaniu trudności się zniechęciłem). Ostatni parę lat spędziłem w wysokiej toksyczności (albo unikając rzeczywistości albo wyżywając się na rodzicach, krytykując ich za wszystko oraz narzekając). W okresie kiedy byłem tym całym negatywnym myśleniem najbardziej przeciążony udałem się na psychoterapię poznawczo-behawioralną. Byłem na 6 sesjach i potem zrezygnowałem. Do samej terapii nie mam żadnych zastrzeżeń, ponieważ to ja sam tak na prawdę nie wykonywałem zadań zleconych przez terapeutkę i traktowałem to jako pomoc bez wysiłku, myśląc, że samo przychodzenie tam mnie jakoś zmieni. Prawdą jest, że te sesje, które tam spędziłem pomogły mi w jakimś stopniu. Na pewno ukierunkowały w jakimś stopniu moje myślenie i zmusiły do refleksji nad sobą. Zniechęcony terapią skłamałem terapeutce, że nie mogę w niej uczestniczyć z powodów finansowych co było kłamstwem. Zaproponowała mi bezpłatne spotkanie wyjaśniające powody rezygnacji i odbywanie sesji tylko 2 razy w miesiącu. Ja nie odpowiedziałem na wiadomość, czuję się z tym mega nie fair. W tamtym czasie mając te 18 lat myślałem o tym tylko, żeby mieć więcej pieniędzy dla siebie nie zważając na to, że terapia na pewno pomogła by w dłuższym okresie czasu. Lecz tu widać kolejny aspekt mojego szybkiego rezygnowania i braku dyscypliny. Nie wiem co mam obecnie zrobić, marnuję swoje dni nie robiąc w większości nic produktywnego. 2 dni temu podczas mojej "ucieczki od rzeczywistości" założyłem znowu konto na portalu erotycznym. Akurat tam by do kogoś pisać trzeba wykupić konto premium co kosztuje 10zł. Łącznie na zakładanie nowych kont i wydawanie na to pieniędzy wydałem około 400zł. Raz zrobiłem to wieczorem i usunąłem zaraz po skończeniu masturbacji, czując poczucie winy, kolejny raz zrobiłem to wczoraj z rana i znowu wydając pieniądze i masturbując się usnuąłem tam konto. Przez kolejne dni odczuwałem ogromne poczucie winy i smutek związany z tym co zrobiłem. Sprawiło to nawet, że nie poszedłem dziś na praktyki zawodowe, które zostały dziś wznowione i wytłumaczyłem się w e-mailu do pracodawcy, że miałem problemy żołądkowe. Bałem się w tym celu nawet zadzwonić. Tak na prawdę poczucie winy i smutek sprawiły, że nie udałem się tam. Moje zachowanie nie było w żadnym stopniu odpowiedzialne i godne uznania za "dorosłe". Z moim negatywnym nastawieniem do życia staram się walczyć dlatego też prowadzę pamiętnik w którym zapisuję co danego dnia zrobiłem i jakie pozytywne rzeczy tego dnia się zdarzyły. Lecz moje negatywne zachowania (narzekanie i użalanie się nad sobą, wybuchy złości) jak dojdą do głosu to potrafią mi zabrać parę godzin z mojego dnia. Staram się też rozwijać na różne sposoby (czytam książki). Zakupiłem też książkę samopomocową na temat terapii schematów lecz nie stosuję tego wszystkiego w praktyce. Książka dała mi jednak na pewno jakąś wiedzę, która możliwe, że nawet podświadomie mi pomaga. Chciałbym coś w życiu osiągnąć i czuję, że marnuję moje naturalne zdolności i nie jestem tym kim mógłbym być. Zastanawiam się nad powrotem na terapię (to znaczy do innego terapeuty bo ten nie prowadzi już działalności w miejscu w którym mieszkam). Problemem jest to jednak, że nie chcę brać udziału w terapii online, która jest teraz jednym rozwiązaniem. W większości moi rodzice są w domu i mogliby usłyszeć taką rozmowę a to dla mnie jest intymna rozmowa o mich problemach i wolałbym odbyć ją w tradycyjnym stylu. Niestety obecnie to nie jest możliwe. Dlatego proszę o pomoc, o jakieś praktyczne rzeczy, które mogę zacząć zmieniać by w moim życiu było lepiej. Nie radzę sobie do końca z tym wszystkim. Rozmowa z psychoterapeutą odbyta ( ͡° ͜ʖ ͡°) Zadałem pytania od siebie i pytania z komentarzy. Wołam autorów pytań: @Szczuroskoczek_ @ikimrdbeietocytynal @Kebab_po_browarze @srednibrat @trochelipa @Kitku_Karola Dlaczego wybrałeś ten zawód? Kierowałem się zainteresowaniem odkrytym na studiach. Szczególnie tym, jak rozwijają się różne zaburzenia i jak to wszystko odkręcić. Wcześniej chciałem zająć się po studiach psychologią biznesu i marketingu. Kontakt z wykładowcami zajmującymi się tymi zagadnieniami był dla mnie zniechęcający. Zawiodłem się również podczas praktyk zawodowych w prywatnym przedsiębiorstwie, a praktyki w szpitalu pod okiem psychologa klinicznego wspominam dobrze do dzisiaj. Z jakim najtrudniejszym przypadkiem się spotkałeś? Określenie „trudny przypadek” dehumanizuje i oskarża pacjenta. Ludzie są nad wyraz złożonymi istotami, ale nie są trudni. Jakaś trudność może wystąpić w procesie terapii. Kiedy współpraca nie układa się dobrze, staram się zadbać o przymierze terapeutyczne. Brak reakcji lub opór wobec moich działań może wynikać z tego, że przechodzę do czegoś zbyt szybko, niewystarczająco dobrze tłumaczę. Pacjent czuje się niezrozumiany i zagubiony. Moja postawa to pierwszy możliwy winowajca. Są inne możliwości, ale to temat rzeka. Nie chcę stosować nieuprawnionych uogólnień. Nie mogę porównywać i oceniać powagi problemów pacjentów, jeśli do tego odnosi się to pytanie. Sytuacja życiowa staje się problemem wymagającym pomocy, kiedy przekracza możliwości radzenia sobie u jednostki. U każdego człowieka poziom tych możliwości jest inny. To nie tylko czynniki wewnętrzne, takie jak odporność psychiczna, ale także zasoby finansowe, sieć wsparcia społecznego. Miałem kilku pacjentów, których sytuacja życiowa była dla mnie czymś nowym, z czym nie spotkałem się osobiście nigdy wcześniej ani później, więc mówiąc o nich, mógłbym umożliwić zidentyfikowanie tych osób. Nie trafiają do mnie pacjenci z rzadkimi syndromami znanymi tylko z podręczników. Jest kilka grup zaburzeń, z którymi najczęściej zgłaszają się pacjenci. Towarzyszą im różne uzależnienia. Prawie zawsze pacjenci mierzą się też w życiu z takimi sprawami, które w formalnym sensie nie są zaburzeniami, ale i tak trzeba się nimi zająć. Obraz kliniczny typowego pacjenta nie jest taki prosty i przejrzysty, jak mogą sugerować opisy przypadków w podręcznikach. Jak przygotować się do terapii? Nie trzeba tego robić, ale można zadać to pytanie terapeucie przed wizytą. Ja nie oczekuję od pacjentów żadnego przygotowania. Podczas pierwszej rozmowy zadaję proste pytanie: co pana lub panią martwi? To wystarcza. Przeprowadzenie pacjenta przez diagnozę a później terapię jest moim zadaniem. Czasami chcę, żeby przed kolejną sesją pacjent coś zrobił, ale rozmawiamy o tym najpierw podczas sesji. Jeśli ktoś ma ochotę, można przygotować listę ważnych tematów, żeby nie zapomnieć o czymś pod wpływem emocji. Bez listy te tematy i tak wyjdą na jaw prędzej czy później. Zalecam przed sesją nie spożywać alkoholu, nie przyjmować narkotyków. Na sesjach online lepiej mieć na sobie normalne ubrania. To znaczy takie, w których ktoś przyszedłby też do gabinetu. Ważne jest spokojne miejsce do rozmowy. To ostatnie dla niektórych jest pewnym wyzwaniem. Czasami łazienka to jedyne miejsce w domu, w którym ktoś ma godzinę tylko dla siebie. Czy terapia może pomóc komuś odizolowanemu od społeczeństwa i niezadowolonemu ze swojego życia, kto uważa że przyczyną jego niepowodzeń są złe geny i społeczeństwo? Nie spotkałem jeszcze w terapii takiej osoby, więc nie wiem czego się spodziewać. Musiałbym wiedzieć coś więcej albo przeprowadzić diagnozę, żeby zrozumieć przyczynę izolacji i naturę niezadowolenia. To, co dostrzega pacjent, nie zawsze jest pełnym obrazem rzeczywistości. Niekiedy pacjent trafiając na terapię skarży się na to, że inni ludzie są dziwni, a on normalny, tylko już nie może z nimi wytrzymać. Są też osoby, które zgłaszają się pod naciskiem bliskich osób, ale same czują, że wszystko jest z nimi w porządku. W takich sytuacjach w mojej głowie zapala się czerwona lampka. Wiem, że mogę mieć do czynienia z osobą cierpiącą na zaburzenia osobowości, więc będę to sprawdzał podczas diagnozy. Zaburzenie osobowości to nie koniec świata, ale wymaga innego podejścia niż problemy z lękiem albo depresją. Jeśli potraktujemy to pytanie jak eksperyment myślowy, to opisany w nim człowiek z dużą dozą prawdopodobieństwa posługuje się połączeniem wrogiego i pesymistycznego stylu atrybucyjnego. Ten styl chroni go przed rozpaczą lub wyrzutami sumienia, które mógłby mieć po uświadomieniu sobie, że do złej sytuacji przyczyniła się jego własna postawa, jego decyzje i sposób zachowania. Można zacząć terapię właśnie od tego, o ile spełniony jest jeden warunek, to znaczy jeżeli człowiek chce coś zmienić w sobie. Nie chodzi mi o to, żeby obwiniać pacjenta. Postawy i zachowania mogą być wyniesione z domu. Tylko trzeba wykazać chęć zmiany tego, co da się zmienić. Choroby psychiczne mają komponent genetyczny, nie wiem co tu można dodać. Może tylko to, że to nie zawsze jest prosty związek pomiędzy grupą genów a pewnym zaburzeniem. Niektóre geny prowadzą do tego, że rozwija się organizm bardziej podatny na wpływy środowiska. W przypadku wrogiego środowiska, w tym organizmie pojawią się objawy zaburzenia. Doskonale rozumiem też, co mogą zrobić z psychiką człowieka normy i wzorce obecne w społeczeństwie. Ofiarami lansowania pewnych wzorców od dawna padają przecież nastolatki, a w ostatnich latach skala tego zjawiska rośnie. Wszyscy jesteśmy bombardowani sztucznymi obrazami perfekcyjnego życia. Wciskają nam to internetowi celebryci, wciska nam to kultura masowa. Jesteśmy niczym biedny piesek, który ogląda smakołyk spod szklanego stołu. Jest przecież tak blisko, wystarczy się podnieść i wysunąć język. Wtedy natrafiamy na niewidzialną barierę, której do końca nie rozumiemy. Nasz mózg nie lubi niewyjaśnionych sytuacji, więc jeśli najprostszym wyjaśnieniem ma być nasza niekompetencja i niedoskonałość, to trudno. Przynajmniej mamy wyjaśnienie. A przy okazji również depresję. To, za czym pędzimy, to nawet nie musi być smaczny kąsek na szklanym stole. To tylko laserowa kropka. Za tym idealnym i spontanicznym zdjęciem z wakacji na Instagramie kryje się godzina przygotowań i kilkanaście nieudanych ujęć, ale tego już nie dostrzegamy. Nie musimy się godzić na gonienie kropki i nie musimy rezygnować z życia w społeczeństwie. Co to oznacza dla osoby z pytania? Ktoś, kto uważa, że geny w stu procentach determinują jego zachowanie i sposób myślenia, musiałby otworzyć się na inną możliwość. Jeżeli taka osoba uważa, że całe społeczeństwo jest złe i zepsute, to i w tym zakresie musiałaby być gotowa na zmianę stanowiska. Inaczej terapia nie będzie pomocna, bo nie zmienia genów i społeczeństwa. Zresztą, czy odsunięcie się od społeczeństwa poprawiło coś w sytuacji takiej osoby? O ile pacjent jest otwarty na dialog i przyjęcie innej perspektywy, to ja mogę z nim pracować nad różnymi przekonaniami i celami. Terapia to współpraca dwóch osób. Zadaniem terapeuty nie jest przekonywanie kogoś, że nie ma racji. To by tylko nasilało negatywne emocje po obu stronach. Czy rozwijały się w tobie uczucia wobec pacjentów, których nie powinieneś mieć? Co wtedy robiłeś? Nie. Nie ma takich emocji, których nie powinienem mieć. Powtarzam to również moim pacjentom. Mam prawo zdenerwować się na pacjenta, mam prawo czuć do niego sympatię. Bez względu na moje emocje i odczucia wobec pacjentów, oni oczekują ode mnie profesjonalizmu. Ja też go od siebie oczekuję i mam narzędzia do tego, żeby radzić sobie z własnymi emocjami. Nie tylko emocje wobec pacjentów mogą wpływać na moją pracę. Gdybym otrzymał nagle telefon z informacją o tym, że ktoś z mojej rodziny uległ poważnemu wypadkowi, mógłbym znaleźć się w stanie uniemożliwiającym prowadzenie sesji. Gdyby mój zły stan się przedłużał, moim obowiązkiem jest przekazanie pacjentów komuś innemu i zajęcie się własnym stanem psychicznym. Kiedy na drodze do dobrej współpracy stoją emocje wobec pacjenta, to muszę każdy przypadek rozpatrywać indywidualnie. Inaczej poradzę sobie z tym, że denerwuje mnie pacjent bawiący się telefonem na sesji, a inaczej kiedy frustruje mnie jego małomówność wynikająca z problemu, z którym się do mnie zgłosił. Dlaczego psychoterapia jest taka droga? Po prostu usługi wykonane na wysokim poziomie kosztują - u fryzjera, stomatologa, w salonie tatuażu, u prawnika, u księgowego. W przypadku psychoterapii można wskazać kilka czynników związanych z ceną. Prowadzenie psychoterapii wymaga ukończenia studiów wyższych oraz specjalistycznego szkolenia. Jako specjalista chcę dobrze zarabiać. Każdy człowiek chce dobrze zarabiać, to normalne. Kwota, którą pacjent płaci za sesję, nie zostaje w całości na moim koncie. Jest wiele wydatków zawodowych i nie mówię tylko o koszcie wynajęcia gabinetu. Są przecież szkolenia, superwizje. Dzięki nim mogę lepiej pomagać pacjentom. Ceny terapii podlegają prawom rynkowym, co niestety jest wykluczające dla osób zarabiających mniej. Jeśli teraz duża grupa pacjentów zainteresuje się terapią online u terapeutów z mniejszych miast, którzy mają niższe stawki, to oni w mgnieniu oka te stawki podniosą. Stracą na tym ich lokalni pacjenci. Jeżeli ktoś chce wstrząsnąć rynkiem usług prywatnych, to trzeba zająć się niewydolnym systemem publicznej opieki zdrowotnej. Związek zawodowy psychologów walczy o lepsze wynagrodzenia w państwowych placówkach, bo te obecne wypychają terapeutów do prywatnych gabinetów. Myślę, że nie jest konieczne, żeby wynagrodzenia terapeutów w poradniach i szpitalach dorównały zarobkom osiąganym w prywatnym gabinecie, ale muszą być adekwatne do kwalifikacji i wykonywanych zadań. Mając do wyboru etat w poradni i trochę niższe zarobki niż obecnie, na pewno zastanowiłbym się nad taką zmianą. Mógłbym skupić się na pracy z pacjentami, mieć stabilny dochód i nie przejmować się prywatną praktyką oraz kosztami działalności. Na razie przy stawkach oferowanych przez NFZ musiałbym zdecydować, czy chcę opłacić rachunki, czy mieć co jeść. O jakimkolwiek rozwoju lub rozrywkach nie byłoby mowy. W interesie pacjentów leży to, żeby lekarze, pielęgniarki, psycholodzy i inni pracownicy ochrony zdrowia byli zadowoleni ze swoich zarobków, tymczasem w przekazie medialnym nieraz antagonizuje się te grupy. Gramy do jednej bramki, wszyscy płacimy podatki, a ostatnią wizytę lekarską na NFZ miałem ponad 10 lat temu, więc za takie usługi płacę podwójnie. Zbyt niskie wynagrodzenie dla terapeutów w państwowych ośrodkach to jeden problem, ale są inne. Przestarzały sprzęt uniemożliwiający prowadzenie sesji online, psujące się programy do obsługi wizyt, procedury utrudniające pracę, pacjenci odwołujący wizyty w ostatniej chwili, niewyciszone gabinety i brak prywatności, rozwalające się fotele i pokoje, w których zimą jest zimno, a latem gorąco, czy nawet brak chusteczek higienicznych dostępnych dla pacjentów, brak superwizji na miejscu. Nie da się pracować w takich warunkach, więc tworzymy odpowiednie warunki w prywatnych gabinetach, ale koszty odczuwają pacjenci, bo działalność związana z pomaganiem nie musi być działalnością charytatywną. W trudnych sytuacjach stawki można negocjować. Nie chciałbym, żeby mój pacjent był zmuszony do przerwania terapii w której robił postępy, jeśli tymczasowo ma problemy finansowe. Każdy terapeuta sam decyduje, na jakie kompromisy jest gotowy. Jeśli sytuacja finansowa pacjenta jest bardzo trudna, a ja nie mogę sobie pozwolić na odroczenie płatności, to mogę wykorzystać sieć kontaktów i poszukać mu terapii gdzie indziej, ale kolejki w poradniach są zatrważające. Dlaczego ktoś miałby wierzyć, że psychoterapia działa i nie jest oszustwem? Odwrócę to pytanie: dlaczego ktoś miałby wierzyć, że psychoterapia nie działa i jest oszustwem? Psychoterapię praktykuje się od kilkudziesięciu lat na całym świecie, w prywatnych i publicznych klinikach. Badaniem i rozwojem psychoterapii zajmują się autorytety w dziedzinie psychologii i psychiatrii. Osoby zatrudnione w wielu uniwersytetach na całym świecie. Przekonanie, że na świecie działa grupa ludzi wykorzystująca cierpienie i naiwność innych, złowroga szajka, której udało się przekonać władze państw, władze uczelni, środowisko naukowe i miliony zwykłych ludzi, że psychoterapia jest ważna i pomaga, nie brzmi moim zdaniem jak racjonalne przekonanie. Przypomina myślenie spiskowe. Z irracjonalnym przekonaniem nie ma sensu walczyć racjonalnymi argumentami. Możemy rozmawiać o tym, co w psychoterapii działa, komu ona może pomóc, o jej historii i zmianach jakie w niej zachodziły, ale nie o tym, czy to nie jest wielki światowy spisek. Spotkałem się kiedyś z kontrargumentem mówiącym o tym, że na całym świecie można korzystać z usług wróżek i jasnowidzów. W Polsce z pomocy jasnowidzów korzystała nawet policja. Różnica jest taka, że we współczesnym świecie akademickim nie ma wydziałów wróżbiarstwa i nie ma profesorów wróżbiarstwa, zajmujących się badaniami skuteczności kart tarota i szklanych kul w przewidywaniu powodzenia miłosnego. Psychoterapia ma swoje wewnętrzne problemy, nie przeczę. Są osoby, które podszywają się pod terapeutów, a nie niosą żadnej pomocy. Mimo wszystko dyskutowanie z poglądem przedstawionym w pytaniu, że cała psychoterapia mogłaby być niedziałającym oszustwem, zostawię innym ludziom. Mnie szkoda czasu na psychoterapeutyczne krucjaty. Wolę pomóc tym, którzy tego naprawdę chcą. Chociaż szczerze odradzam każdemu takie dyskusje. Nie mam kwalifikacji wróżbiarskich, ale nie wróżę sukcesu. Z przeciwnikami szczepień też jeszcze nikt nie wygrał. Mam wrażenie, że jest ich coraz więcej. Jaka terapia jest najlepsza? Najlepsza, czyli jaka? Dla niektórych to taka, która daje rezultaty najszybciej, a dla innych taka, której rezultaty utrzymują się najdłużej. Naturalnie najlepiej jest spełniać oba warunki. Dla mnie najlepsza terapia to terapia zgodna z przekonaniami terapeuty i dostosowana do potrzeb pacjenta. Porównuje się czasami różne nurty i sprawdza, czy łatwiej rzuca się palenie w nurcie poznawczo-behawioralnym, czy w psychodynamicznym. Albo który z nich szybciej prowadzi do redukcji objawów lękowych w zespole lęku napadowego. Można sobie takie badania znaleźć, przeczytać i samemu wyciągać wnioski. Multum badań jeszcze przed nami, nie wiemy wszystkiego. Szczególnie badań podłużnych sprawdzających stabilność zmian. Te badania są ważne, ale równie ważne jest badanie czynników warunkujących skuteczność i rozpoznawanie mechanizmów zmiany w terapii. O najlepszej terapii można mówić w przypadku konkretnej osoby i jej problemów, nie na takim ogólnym poziomie. To dlatego dopiero po kilku spotkaniach z pacjentem przedstawiam mu opinię o tym, czym moglibyśmy zająć się w terapii i wspólnie decydujemy co będzie dla niego odpowiednim rozwiązaniem. Pacjent stojący przed wyborem terapeuty ma niełatwe zadanie. Oczekiwanie, że zapozna się z zasadami różnych nurtów i wybierze to, co mu się podoba, jest mocno przesadzone. To powinna być rola psychiatry lub psychologa kierującego na terapię, ale ich wiedza w tym zakresie niejednokrotnie jest niedostateczna lub przestarzała. Dobierając rodzaj terapii do problemu pacjenta można posługiwać się raportem opracowanym przez Amerykańskie Towarzystwo Psychologiczne, ale on tak naprawdę o niczym jeszcze nie przesądza. Tak jak wspominałem, potrzebujemy jeszcze wielu różnych badań. Przy okazji tego pytania możemy zastanowić się nad tym, skąd w nas, w ludziach, bierze się takie silne dążenie do tego, żeby coś było najlepsze. Chcemy najlepszą terapię, najlepszego lekarza w mieście, najlepsze przedszkole dla dziecka, najlepsze studia. Chcemy być najlepszymi szefami lub chcemy mieć najlepszych szefów. Próbujemy być najlepszymi mamusiami i tatusiami pod słońcem, najlepszymi żonami i mężami. W pogodni za ideałem, za tym co najlepsze, zapominamy o tym, że czasami wystarczy to, co jest po prostu dobre i adekwatne. Przecież nie każdy obszar naszego życia to wyścig i rywalizacja. To, co jest najlepsze w oczach wielu ludzi, jest dostępne tylko dla nielicznych. Najlepsze jest ekskluzywne, bo gdyby było powszechne, nie miałoby tak dużej wartości i nie mogłoby się wyróżniać. Naturalnie nikt nie będzie szukał najgorszego dentysty w mieście, bo chcemy, żeby nam pomógł. Mój nie jest najlepszy, ale jest dobry i mnie na niego stać. Dobrze radzi sobie z rutynowymi zabiegami. Z jednym zębem odesłał mnie gdzie indziej. Gdyby miał przekonanie, że jest najlepszy, mógłby wyrządzić mi krzywdę. Nie poszedłbym do psychoterapeuty, który przedstawia się jako najlepszy w mieście lub ogłasza, że jego metody są najlepsze. Niektóre metody są już przebadane i działają dla określonych problemów, na tym się zatrzymajmy. Czy możliwe jest, że niektórzy ludzie po prostu lubią być samotnikami i nie spotykać się z innymi, nie rozmawiać? Tak, podobno niektórzy pisarze byli takimi ludźmi. Historia zna też różne przypadki pustelników. Ich izolacja była motywowana religijnie, ale myślę, że wymagała również odpowiedniego charakteru. Potrzeba samotności od czasu do czasu towarzyszy każdemu człowiekowi. Jeśli ktoś ma taką chęć przez całe życie, to jest to trochę nietypowe, bo jako ludzie jesteśmy wyjątkowo społecznym gatunkiem. Nie powinniśmy zawsze szukać problemów w tym, co nietypowe lub niepopularne. Najpierw spróbujmy to zrozumieć. Izolowanie się od ludzi może wynikać z czegoś więcej niż odmienny styl życia, nie można tego ignorować. Tendencję do izolowania można zaobserwować u osób cierpiących na schizofrenię, schizotypowe i schizoidalne zaburzenie osobowości, paranoiczne zaburzenie osobowości, społeczne zaburzenie lękowe. Inną sytuacją jest potrzeba samotności u osób autystycznych. To jest w ogóle inny profil rozwojowy, nie powinno się go porównywać z zaburzeniami takimi jak lęk społeczny albo osobowość schizoidalna. Nie należy też przez to rozumieć, że wszystkie osoby autystyczne chcą zawsze być same, bo one mogą czuć się samotne i też potrzebują kontaktu z ludźmi. Czas trwania i charakter takiego kontaktu może być u nich po prostu inny. Kiedy ktoś cierpi z powodu lęku społecznego, możemy pracować nad przyczynami lęku i go redukować. Rozpoznawanie skąd wynika potrzeba samotności wymaga dokładności i ostrożności, nie można zbyt szybko przeskakiwać do konkluzji. Co ma większe znaczenie, geny czy środowisko? I dlaczego któraś z tych opcji? Ta debata została rozstrzygnięta w sposób, który nie daje spokoju osobom żądającym jasnych i kategorycznych odpowiedzi. Ważne jest jedno i drugie, a ustalenie proporcji wpływu genów i środowiska na coś bywa bardzo trudne. Ekspresja genów może zależeć od środowiska, a wybór i kształtowanie swojego środowiska może być efektem działania pewnych genów. W chorobie Huntingtona kluczowe są geny. Udało się zidentyfikować konkretny gen związany z tą chorobą. W chorobach takich jak depresja czy schizofrenia jest trudniej to ustalić, ale naturalnie prowadzi się i takie badania. Jeszcze trudniej jest z określeniem w jakim stopniu geny, a w jakim środowisko sprawiło, że ktoś zdecydował się na karierę księgowego. W Polsce działa grupa badaczy zajmująca się genetyką zachowania pod kierownictwem dr hab. Wojciecha Dragana, warto zapoznać się z ich odkryciami. Dla mnie w gabinecie większe znaczenie ma środowisko, bo można je modyfikować lub wybrać inne. Predyspozycje genetyczne uwzględniam w konceptualizacji, bo są ważną wskazówką. Nie zignoruję tego, że mój pacjent z depresją miał dziadka z problemem alkoholowym. Jak żyć? Na to są przepisy w religii, w filozofii, ale psychoterapia ich nie daje. Psychoterapia daje szansę na indywidualne zastanowienie się nad tą kwestią. Trudno zresztą odpowiedzieć na to pytanie tak, żeby odpowiedź nie brzmiała jak motywacyjny banał. W jednym z podejść psychoterapeutycznych filarem jest angażowanie się w działania zgodne z wyznawanymi wartościami. Mogę się pod tym podpisać, ale zdaję sobie sprawę z tego, nasze działania są obarczone wieloma ograniczeniami. Ktoś, kogo fascynują martwi ludzie, jest ograniczony kodeksem karnym lub skutecznością policji. Ma jednak do wyboru mniej stresującą karierę w domu pogrzebowym lub w roli patomorfologa, nie musi mordować ludzi. Jak unikać koncentracji na końcowych rezultatach terapii, co może być przyczyną presji związanej z osiąganiem wyznaczonych celów? Nie wiem czy dobrze rozumiem pytanie. Na początku terapii stawia się określone cele, ale nie każda terapia jest aż tak mocno skoncentrowana na precyzyjnie wyznaczonych celach. Następnie tworzy się plan osiągania tych celów. W trakcie mogą wyjść na jaw zachowania, które to utrudniają. Nie jest to wcale takie rzadkie i przybiera różne formy. Trzeba rozpoznać i opracować mechanizm takich zachowań. Zająć się nimi w pierwszej kolejności. Inaczej nie będzie możliwa praca nad celami. Mogłoby okazać się, że trzeba przeznaczyć 4 lub 5 sesji na te kwestie. Dopiero wtedy możliwy będzie powrót do problemów, z którymi początkowo zgłosił się pacjent. Takie rozmyślanie o końcowych rezultatach mogłoby wynikać z problemów lękowych, z perfekcjonizmu, jest też obecne w prokrastynacji. Nie mogę powiedzieć co z tym zrobić, dopóki nie poznam przyczyn i siły napędowej tego zachowania. Po co ma żyć ktoś, komu towarzyszy tylko cierpienie, płacz i samotność, a wszelkie próby zmiany tego stanu spełzły na niczym? Jako terapeuta nie podaję pacjentom powodów do życia. One powinny pochodzić od nich samych. Ktoś, kto zadaje sobie takie pytanie, na pewno ma za sobą trudną i bolesną drogę. Zadając to pytanie ujawnia przekonanie, że mogą istnieć powody do życia. Gdyby było inaczej, spodziewałbym się bardziej stanowczej wypowiedzi - nie mam po co żyć, chcę się zabić. W takich sytuacjach jest kilka kwestii, które próbuję zrozumieć. Staram się ustalić co do tej pory motywowało osobę do życia pomimo trudności oraz w jakich okolicznościach pierwszy raz zadała sobie to pytanie. Jeśli wystąpiło zdarzenie spustowe dla takiej myśli, to chcę o tym wiedzieć, żebyśmy mogli się nim zająć. Kiedy pacjenci mówią, że próbowali już wielu rzeczy, dowiaduję się czego próbowali i co chcieli osiągnąć. To mi daje punkt zaczepienia do dalszych rozmów. Możemy przeformułować cele, znaleźć lepsze środki. Im dłużej trwa cierpienie, tym bardziej zawęża się pole widzenia. Może się wydawać, że jedyną opcją na zakończenie cierpienia jest zakończenie swojego życia. W pewnych sytuacjach jest, ale dotyczy to raczej pacjentów onkologicznych, a nie psychiatrycznych. Czy podczas nauki na psychoterapeutę były zajęcia o osobach neuroróżnorodnych? Czy jest to raczej jako ciekawostka albo jako douczenie się we własnym zakresie? Wiedzę w tym zakresie zdobywałem już na studiach psychologicznych, akurat miałem taką możliwość. Programy szkoleń dla terapeutów bardzo się różnią, na pewno ciągle brakuje tych treści. Niektórym brakuje podstawowej wiedzy o neuroróżnorodności, ale sama wiedza bez umiejętności prowadzenia terapii dla takich osób nie wystarczy. Na szczęście coraz łatwiej można znaleźć dodatkowe szkolenia na ten temat. Dobrym miejscem jest Leszczyńskie Centrum Psychoterapii, oferujące bardzo kompleksowe szkolenia. Ja mam doświadczenie w pracy z dorosłymi z ADHD i autystycznymi dziećmi, ale jeszcze nie trafiła do mnie dorosła osoba w spektrum autyzmu. U niej proces diagnozy oraz wsparcia przebiegałby inaczej niż u dzieci. Cieszy mnie to, że można spotkać neuroróżnorodnych psychologów i terapeutów. Nie trzeba być w spektrum autyzmu, żeby pracować z osobą autystyczną, ale dobrze, że pacjenci mają taki wybór. #psychoterapia #psychologia #psycholog #depresja #nerwica #fobiaspoleczna #przegryw